Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T3.djvu/112

Ta strona została przepisana.

dzie znaną jest twoja, zręczność i wszyscy wiedzą, że twój strzał nie chybia, przecież mówią, iż król byłby zginął, gdyby Henryk Nawarski nie ubił dzika, chybionego przez ciebie.
— Dlaczegóż miałbym pragnąć śmierci brata, kiedy jego następca nazywał się Henrykiem III-cim! — zapytał książę Andegaweński, którego udany spokój podkopywała ironja księcia de Guise.
— Cierpliwości, Mości książę; tron polski mógł wakować po śmierci Karola, tron francuski przypadł Henrykowi, który wołał tron przodków niż obcy, ty zaś mogłeś obcy pozyskać, prócz tego zawsze lepiej być bliżej i korzystać z wypadków. Henryk III-ci przyjechał z Warszawy w dziesięć dni, dlaczegóżbyś ty nie miał z Paryża do Warszawy w dziesięć dni także przyjechać!
Henryk spojrzał na Chicota, Chicot na króla, ale nie z wyrazem szyderstwa, co można było zawsze wyczytać w oczach trefnisia, owszem z czułością, która niebawem zniknęła z twarzy.
— I cóż z tego wnosisz książę! — zapytał Franciszek, pragnąc położyć koniec nieprzyjemnej dla niego rozmowie.
— Wnoszę, że każdy człowiek, osobliwie monarcha, ma swoje przygody. Ty, Mości książę, możesz być bliskim wypadków Hemryka III-go, osobliwie, jeżeli zostaniesz naczelnikiem Ligi, i będziesz panował nad królem; nie mówię o tem, że jako naczelnik Ligi możesz przeszkodzić panowaniu Bearneńczyka.
— Panowaniu Bearneńczyka! — zawołał król.
— Nieinaczej — odpowiedział Chicot.
— A więc mam przyjąć! — zapytał książę Andegaweński.
— Błagam cię o to, mości książę.