nie ulegał z łatwością uczuciom przyjemnym.
Ci, którzy płaczą wobec kobiet, najczęściej są postrachem mężczyzn.
Bossy usypiał, że tak powiemy, w boleści.
Widział Dianę przyjętą na dworze, jako hrabinę de Monsoreau i pomieszczoną przez królową Ludwikę pomiędzy damami dworu; widział, jak tę piękność nieporównaną tysiące spojrzeń ciekawych goni, a on właśnie tę piękność wydobył z grobu!
Przez cały wieczór gorejący wzrok trzymał utkwiony w młodą kobietę, która oczu podmieść nie śmiała.
A przecież, powinna była w jego spojrzeniu czytać współczucie i boleść, w pośród figur obojętnych, otaczających ją dokoła.
— A!... — myślał Bussy — kobiety wtedy tylko są zręczne i śmiałe, kiedy potrzeba zwieść ojca, matkę, lub męża; a niezręczne i trwożliwe, gdy dług wdzięczności spłacić należy. Diana mogłaby powiedzieć szczerze: „Dzięki ci za to co dla mnie uczyniłeś, ale nie kocham cię wcale“. Cios ten zabiłby mię, albo uleczył. Ale nie, ona pozwala się kochać, lecz bez nadziei; o! ja nie kocham, ja tę kobietę, nienawidzę!...
Oddalił się z sali królewskiej z sercem zakrwawionem.
Wychodząc, przejrzał się w zwierciadle weneckiem i sam ciebie nie poznał.
— Szalony!... — rzekł do siebie — dlaczegóż, gdy jedna zdradza, dla wszystkich mam być przykrym! Dlaczego, albo dla kogo mnie zdradza? Dla długiego szkieletu z oliwkową twarzą, który ją strzeże spojrzeniami i którego ona udaje, że nie widzi. Gdybym chciał przecież, mógłbym go za kilka minut mieć pod mojemi stopami i dziesięć cali szpady wbić mu w serce.
Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T3.djvu/132
Ta strona została przepisana.