Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T3.djvu/19

Ta strona została przepisana.

tem prędzej staniemy; bo sądzę, że gdzieśkolwiek będzie kres naszej podróży.
— Mój koń iść nie może i twój osioł sił niema.
— A więc cóż czynić?
— Pozostawimy je tutaj, a zabierzemy zpowrotom.
— Więc myślisz iść na piechotę?
— Bynajmniej, pojedziemy na mułach.
— A skąd je weźmiemy?
— Kupimy.
— Więc staraj się o muły.
— Wybornie, braciszku, zaczynasz się poprawiać; niech gospodarz ma staranie o moim Bayardzie i o twoim Panurgu, a ja tymczasem pójdę za mułami.
Gorenflot wcale się nie zmartwił; przez cztery dni posiadania Panurga, poznał wady jego, z których najgłówniejszemi były: lenistwo, upór i obżarstwo.
W tym względzie, Gorenflot widział niejakie do siebie podobieństwo z Panurgiem, tylko że prócz tego, mnich był samolubem i nie tyle go bolał rozdział z rumakiem, jak myśl rozdzielenia się z Chicotem i z jego pieniędzmi.
— Chicot powrócił z dwoma mułami, na których dnia tego ujechali dwadzieścia mil, tak, że wieczorem stanęli przed zajazdem i zastali tych, których gonili.
Wprawne oko Gaskończyka nie mogło poznać siodeł, ni jeźdźców, bo muły były zupełnie rozebrane, a jeźdźcy zniknęli.
Co więcej, mułów otoczyli ludzie nieznajomi i zdawali się oglądać; pomiędzy nimi był masztalerz i stajenny Franciszkanów, oglądający im nogi i uszy.
Drżenie przebiegło po ciele Chicota.