może? Czy podobna, aby jeden z moich dworzan, taki pan de Monsoreau, śmiał ze mną do jednego ubiegać, się celu?
— Dlaczego nie?... — zapytał Bussy.
— Więc i ty uczyniłbyś to samo?
— Zapewne, ale wprzódy uprzedziłbym Waszą książęcą mość.
— Zaczekaj Bussy — mówił książę nieco spokojniej, łatwo pojmujesz, że ja nie myślę cię usprawiedliwiać.
— To źle Mości książę, bo ilekroć idzie o prawa honoru, jesteś tylko człowiekiem.
— A więc sam osądź pana de Monsoreau. Powiedz, czy nie jest dla minie zdrajcą?
— Dla Waszej książęcej mości?
— Dla mnie, skoro znał moje zamiary.
— A zamiarem Waszej książęcej mości było..
— Żeby mnie Diana kochała. Ale nigdy gwałtu użyć nie chciałem.
— Takie więc były zamiary Waszej książęcej mości!... — rzekł Bussy ironicznie.
— Tak jest, takie były moje zamiary i zmienić ich nie chcialłem, mimo, że pan de Monsoreau zupełnie inaczej radził.
— Mości książę, a więc pan de Monsoreau namawiał cię do shańbienia Diany?
— Nieinaczej. Nawet na piśmie. Czy chcesz widzieć jeden z jego listów?
— A! czy mogę temu wierzyć! — zawołał Bussy.
— Zobaczysz.
Książę wybiegł do drugiego pokoju i wyjąwszy z ozdobnej szkatułki list, podał go Bussemu.
— Czytaj — rzekł — skoro wątpisz o słowie księcia.
Bussy drżącą ręką wziął list i przeczytał:
Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T3.djvu/59
Ta strona została przepisana.