Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T3.djvu/64

Ta strona została przepisana.

degaweńskiego. Wszak wiesz, panie Chicot że nie mani szczęścia być ulubieńcem króla.
— W tym względzie więcejbym winił króla, niż pana.
Bussy skłonił się.
— Zapewne przybywasz zdaleka!.. — zapytał Bussy — mówiono, że podróżowałeś.
— Tak panie, byłem na polowaniu — odpowiedział Chicot — ale i pan podobno jeździłeś?...
— Zrobiłem małą wycieczkę na prowincję. Ale teraz — mówił Buksy, po chwili przestanku — czy nie byłbyś tak dobrym, i nie zrobił mi jednej przysługi!...
— Ilekroć pan Bussy zaszczyci mię swojem zaufaniem, wielką mi radość uczyni.
— Masz prawo wejść każdej chwili do Luwru, zatem uprzedź księcia Andegaweńskiego, że czekam...
— Książę Andegaweński jest w Luwrze!... zatem wejdź pan razem ze mną.
— Lękam się złego humoru króla.
— Ba!...
— Jeszczem się nie przyzwyczaił do jego wykrzywiań.
— Bądź pan spokojny, niezadługo wszystko się zmieni.
— Jakto!... panie Chicot, czy jesteś wróżbitą!...
— Niekiedy. No, odwagi, idźmy razem.
I weszli, jeden skierował się ku mieszkaniu księcia Andegaweńskiego, który zamieszkiwał, jakeśmy powiedzieli, apartamenty po królowej Małgorzacie, drugi poszedł do królewskiego pokoju.
Henryk III-ci dopiero co się przebudził i na silny odgłos dzwonka mnóstwo lokai i dworzan wbiegło do królewskiej sypialni.