W tej chwili książę wzniósł oczy. Spojrzał na ścianę, na której wisiał portret Bussego., na który jak niegdyś La Mola, patrzeć lubił. Portret miał dumne spojrzenie i wyniosłą postawę; ręką wspartą na lędźwi, zdawał się być żyjącym; księciu zdawało się, że na niego patrzy i że mu odwagę zaleca.
— Nie — rzekł — nie mogę ci przebaczyć. Ojciec bolejący dopomina się swej córki, a zawiedziona kobieta przyzywa zemsty; pierwszym zaś obowiązkiem panującego jest: sprawiedliwość.
— Jeżeli sprawiedliwość jest obowiązkiem, wdzięczność jest koniecznością.
— Co mówisz.
— Mówię ze król nie powinien zapominać komu winien koronę. A ty Najjaśniejszy panie, mnie ją winieneś.
— Monsoreau — zawołał książę — zatem jesteś zdrajcą dla króla, równie jak dla księcia.
— Najjaśniejszy panie, muszę szukać obrony, gdzie ją widzę.
— Nieszczęsny!...
Książę znowu spojrzał na portret Bussego.
— Nie mogę — rzekł — ty sam czujesz, że nie mogę pochwalić tego, co uczyniłeś.
— Dlaczego, Mości książę!...
— Bo to jest czyn niegodny mnie i ciebie. Wyrzecz się tej kobiety... tak, proszę cię o to, wynagrodzę ci tę ofiarę, czem tylko zechcesz.
— A więc Wasza książęca mość kochasz Dianę?... zapytał Monsoreau tonem zazdrości.
— Oh!... nie, nie, przysięgam ci.
— Cóż więc ona obchodzi Waszą książęcą mość? Ona jest moją żoną, a kto ma prawo mieszać się w moje prywatne życie?...
— Uczyń to dla mnie, Momsoreau.
Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T3.djvu/80
Ta strona została przepisana.