w Paryżu, trąby odzywają się tylko dla króla, jak w polu dla generała, ja zaś znam się na obojgu i wiem czego używać. Tutaj za wieleby robiły hałasu dla poddanego, tam zaś, byłyby niczem dla monarchy.
Henryk przygryzł usta.
— Na Boga!... — rzekł po chwili milczenia, w której oczami badał księcia lotaryńskiego. — Czy dopiero przybywasz z oblężenia Chante?
— Dopiero, Najjaśniejszy panie — odpowiedział książę oblewając się rumieńcem.
— Na honor, to za wiele dla nas zaszczytu, mój kuzynie, za wiele, za wiele zaszczytu.
Henryk III-ci użył tych wyrazów dla ukrycia prawdziwej myśli, jak przed baterją dział stawiają szereg żołnierzy, którzy dopiero w potrzebie mają rażące gromy odsłonić.
— Za wiele zaszczytu — powtórzył Chicot z taką intonacją, że zdawało się, że to król mówi.
— Najjaśniejszy panie, zapewne żartujesz tylko, bo któżby swojemi odwiedzinami mógł cię zaszczycić?
— Chciałem przez to powiedzieć, panie de Guise — odparł Henryk — że prawdziwy chrześcijanin, po powrocie z wojny, naprzód powinien Bogu dzięki złożyć, a potem przybyć do króla. Czcij Boga, służ monarsze, jest to prawda napół religijna, napół polityczna.
Rumieniec księcia de Guise stał się widoczniejszym; król spostrzegłszy to, przeniósł wzrok na księcia Andegaweńskiego i przekonał się, że o ile był czerwony, o tyle ten blady.
Wzruszenie mogące się podwójnie tłumaczyć, uderzyło go.
Odwrócił oczy, przybrał twarz w łagodność wszystko pokrył wyrazem grzeczności, pod którym zwykle chowają się pazury.
Strona:PL Dumas - Pani de Monsoreau T3.djvu/93
Ta strona została przepisana.