Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/105

Ta strona została przepisana.
ROZDZIAŁ XIV

Zwierzenie Pauliny uczyniło mi ją jeszcze świętszą. Od tej chwili zrozumiałem, ile winien jej jestem poświęcenia, które miłość dla niej czyniła ani szczęściem. Jednocześnie wszakże zrozumiałem, jaką niedelikatnością byłoby z mej strony, okazanie jej miłości mojej inaczej, jak tylko przez najusilniejsze starania, pełne uszanowania i względów.
Ułożyliśmy następujący plan: miała uchodzić za mą siostrę i nazywać minie bratem; jednakże wymogłem na niej — dając jej do zrozumienia, że mogłaby być poznaną przez osoby, które ją spotykały w salonach paryskich — aby porzuciła myśl dawania lekcji języków i muzyki. Co do minie, napisałem do mojej matki i siostry, donosząc im, że zamierzam pozostać rok lub dwa w Londynie. Paulina chciała się temu opierać, lecz kiedy zobaczyła, jakim to dla mnie było szczęściem, nie miała odwagi odbierać mi go i zgodziła się na moje postanowienie.
Przez jakiś czas Paulina wahała się, czy powinna odkryć lub też zataić przed matką swą tajemnicę, i czy nieżyjąca dla całego świata, żyć miała dla niej, która życie jej dała. Ja nakłaniałem ją do tego ostatniego, choć mi to odebrać miało tytuł i prawa opiekuna, które tak szczęśliwym mnie czyniły. Paulina, po głębokim namyśle, z wialkiem mojem podziwieniem oddaliła myśl tę, i pomimo próśb moich, wyjawić mi nie chciała przyczyny, utrzymując, że nie chce mnie martwić.
Dnie mijały ciche i smutne dla Pauliny; dla mnie pełne nadziei jeżeli nie szczęścia, bo codziennie zbliżały nas do siebie różne drobnostki, tak, że sama, nie domyślając się tego, powoli, lecz coraz to więcej przywiązała się do