Wziąłem jej głowę i położyłem na mem ramieniu. Tak pozostaliśmy przez godzinę, czułem jej oddech, słyszałem gwałtowne uderzenia jej serca. Nakoniec zapewniła mnie, iż czuje się lepiej, i żądała, abym się oddalił.
— Zostaw mnie, Alfredzie — szepnęła. — Kocham cię!... lepiej mi... jestem szczęśliwa.
Wróciwszy do siebie, drzwi pozostawiłem odemknięte, aby biec do niej za najmniejszym szmerem, lecz zamiast się położyć, zdjąłem tylko wierzchnie ubranie i otworzyłem okno, aby się trochę ochłodzić. Balkon z mego pokoju wychodził na te cudowne ogrody, które dostrzegaliśmy z jeziora, zbliżając się do Sesto. Wśród gajów cytryn, oleandrów, widniały zdala posągi, które przy świetle księżyca odbiły się jak cienie. Skutkiem wytężenia wzroku zdawało mi się, iż jeden z nich zaczął się ożywiać i ręką wskazywać mi ziemię. Wkrótce złudzenie moje powiększyło się, zdawało mi się, iż słyszę głos wołający mnie; obie ręce podniosłem do czoła, sądziłem, że warjuję. Zadrżałem usłyszawszy moje imię wymówione po raz drugi głosem żałosnym, powróciłem do pokoju nadsłuchując i po raz trzeci usłyszałem słabszym już głosem... powtórzone wołanie. Paulina mnie wzywała, wbiegłem do jej pokoju. Tak, to była ona, ona... umierająca; ona, która nie chciała umrzeć sama, a widząc, że jej, nie odpowiadam, wyszła z łóżka, by mnie szukać w chwili skonania; znalazłem ją klęczącą na progu. Rzuciłem się ku niej, chciałem podnieść, dała znak, że chce o coś prosić. Lecz czując, że umiera, a nie mogąc już słowa wymówić, porwała za rękaw mej koszuli, odkryła go i zobaczyła ranę, zaledwie zagojoną, którą przed trzema miesiącami zrobiła mi kula hrabiego Horacego, a wskazując na nią palcem krzyknęła, i padając na wznak zamknęła oczy.
Zaniosłem ją na łóżko, lecz zaledwie zdążyłem usta moje do ust jej zbliżyć, ostatnie oddała tchnienie.
Spełniłem wolę Pauliny, spoczywa w jednym z tych ogrodów otaczających jezioro, pod cieniem mirtów, pomarańcz i oleandrów.
— Wiem o tem — odpowiedziałem — przybyłem do Sesto, w cztery dni po twoim odjeździe i modliłem się na jej grobie, nie wiedząc kto w nim spoczywa..
Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/132
Ta strona została przepisana.
KONIEC