rzucił kilka szpadli ziemi; rzucił jakiś przedmiot, którego poznać nie mogłem, i dla zatarcia wszelkich śladów, przykrył go kamieniem grobowym. Obejrzał się znów wokoło, postawił rydel przy jednej z kolumn i zniknął pod sklepieniem. Wszystko to trwało chwil kilka; mimo to jednak, ponieważ scena, którą ci opowiadam, odegrana była o kilkanaście kroków ode mnie, widziałem, że tajemnicza owa postać była dwudziestoośmioletnią, średniego wzrostu, blond włosów. Ubrany był jak wieśniak w szatach świątecznych, zawieszony jednak przy boku nóż myśliwski, w bogatą rękojeść oprawny, wskazywał aż nadto, że było to tylko przebranie. Twarz nieznajomego zrobiła ma mnie takie wrażenie, że byłem pewien, iż raz widziana nie wyjdzie mi nigdy z pamięci. Pojmujesz dobrze, że wszystko to, czego byłem świadkiem, odpędziło sen z moich powiek; pozostałem więc, stojąc pogrążony w myślach tysiącznych, postanawiając zgłębić tę tajemnicę. W tej chwili jednak było to niepodobieństwem, byłem bez broni, nie miałem ani klucza, ani narzędzi, któremi mógłbym otworzyć drzwi, myślałem zresztą, że lepiej będzie zrobić zeznanie, anieżli samemu rzucać się w te awanturnicze poszukiwania, wktrych wkońcu jak Don Kiszot gotowem znaleźć wiatrak. Jak tylko dzień się zrobił, wyszedłem z pod portyku, który mi służył za schronienie i stanąłem na wzgórzu. Gęsta mgła pokrywała morze; zeszedłem nad brzeg, czekając, by się rozproszyła. W pół godziny potem, słońce weszło, a jego pierwsze promienie stopiły wyziewy, które pokrywały ocean, jeszcze wzburzony po wczorajszej burzy.
Pomiędzy skałami znalazłem łódkę pozostawioną wczoraj, tak jednak uszkodzoną, że nie mogłem powrócić w niej do Trouville. Szczęściem, w tych stronach spotyka się często rybaków — to też po półgodzinnem oczekiwaniu, ujrzałem zbliżającą się łódkę. Dałem znak, spostrzeżono mnie i zbliżono się, wkrótce potem przeniosłem żagle i wiosła, zostawiając łódkę za którą właścicielowi obiecałem zapłacić, jeżeli okaże się niezdatną do użytku. Rybacy, którzy mnie znaleźli jak drugiego Robinsona Krusoé, pochodzili z Trouville, poznali mnie natychmiast i ucieszyli się zobaczywszy, że żyję; wiedzieli, że wyjechałem, a nie mogąc doczekać się powrotu, sądzili że utonąłem. Opowiedziałem im o mojem rozbiciu, o nocy
Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/17
Ta strona została przepisana.