knie się nad nią; zresztą w tym razie usłuchałem głosu wewnętrznego jakiegoś natchnienia, chyba z nieba pochodzącego.
Przybyliśmy do zamku. Hrabia tegoż samego dnia rano wyjechał był do Kaen, aby wyjednać sobie u prefekta pozwolenie przewiezienia ciała żony do Paryża, i złożenia go w grobach familijnych; oddalił się przed przybyciem sądu, aby uniknąć prawnych formalności, tak bolesnych dla zrozpaczonego męża.
Jeden z jego przyjaciół zaprowadził nas do sypialnego pokoju hrabiny. Zaledwie mogłem ukryć boleść; nogi uginały się pode mną, serce biło gwałtownie, musiałem być blady, jak ofiara, która, na nas czekała. Weszliśmy do pokoju pełnego jeszcze jej wspomnień. Spojrzałem wokoło siebie okiem obłąkanego i spostrzegłem na łóżku postać ludzką przykrytą całunem; wówczas bliski utraty zmysłów, oparłem się o drzwi; lekarz zbliżył się do niej z tym spokojem niezrównanym, chłodem i obojętnością nabytą przyzwyczajeniem, podniósł prześcieradło przykrywające zmarłą i — odsłonił jej głowę. Wówczas zdało mi się, iż jestem pod wrażeniem jakiegoś snu czy złudzenia... trup leżący na łóżku... to nie hrabina de Beuzeval... Zamordowana kobieta o której śmierci mieliśmy robić zeznanie — to nie Paulina...
Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/20
Ta strona została przepisana.