Usłuchała mnie machinalnie.
— Co pan robisz! — zawołał jeden z rybaków — narazisz biedaczkę na chorobę!
— Tego właśnie żądałem — to jedno mogło ją ocalić. Po upływie pięciu minut z niezwykłą forsą, tem większą, że od trzech dni nic nie jadła, zaczęła wyrzucać truciznę; po chwili boleści ustały, uspokoiła się; podałem jej wtenczas szklankę czystej wody, którą wypiła z chciwością, poczem osłabiona upadła prawie na siedzenie. Zrobiliśmy jej posłanie z mego paltota i kaftanów przewoźników, położyła się posłuszna jak dziecię i wkrótce oczy jej się zamknęły; słuchałem przez chwilę jej oddechu, był szybki, ale równy. Była więc ocalona!
— No, teraz płyńmy szczęśliwie do Trouville — zawołałem wesoło do moich majtków, a płyńmy jak najprędzej! Dla każdego z was znajdzie się po dwadzieścia pięć franków za powrotem.
Na taką zachętę, przewoźnicy widząc, że żagiel nie był dostateczny, porwali za wiosła i łódka pomknęła jak strzała...
Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/29
Ta strona została przepisana.