kojna. Hrabinę otuliłem szalem i chciałem, aby spoczęła pod namiotem, jaki jej przewoźnicy z żagli zrobili; niebo jednak było tak czyste, noc tak spokojna, iż wolała pozostać na pokładzie, wskazałem jej ławkę i usiedliśmy obok siebie.
Serca nasze były tak przepełnione myślami, że siedzieliśmy w milczeniu. Pochyliłem głowę na piersi i zastanawiałem się nad całym tym szeregiem szczególnych przygód dziś rozpoczętym, a który miał się ciągnąć i na przyszłość. Pragnąłem był dowiedzieć się, jakim sposobem młoda, bogata, pozornie przez męża uwielbiana hrabina de Beuzeval, mogła się znajdować w podziemiach ruin opactwa, skąd ją od niechybnej śmierci uratowałem; w jakim celu i z jakiego powodu mąż podał ją za umarłą, a na jej miejscu na łożu śmiertelnym wystawiono ciało obcej kobiety? Czy była to zazdrość?... Jakżeż okrutną wydała mi się ta myśl... Paulina więc kocha!... W takim razie wszystkie moje marzenia rozwiane: dla człowieka, którego kocha, powróci do życia i gdziekolwiek znajdować się będzie, on ją odnajdzie. Ocaliłem ją dla innego; dziękowała mi jako bratu, a ten człowiek ściśnie moją rękę, mówiąc, że mi winien więcej, niż życie, a potem... potem będą szczęśliwi! A ja?... ja powrócę do Francji, aby cierpieć, jak dotąd cierpiałem, a raczej po tysiąc razy więcej, bo szczęście, które zdala dostrzegłem, zbliżyło się poto, aby okrutnie zniknąć. Wówczas mogła nadejść chwila, w którejbyim przeklinał godzinę ocalenia tej kobiety i żałował, że umarła dla wszystkich, a dla mnie żyła jeszcze, lecz... nie dla mnie tylko, ale i dla innego... Zresztą, jeżeli była winna, zemsta hrabiego była straszna... W jego miejscu... nie byłbym pozwolił jej umrzeć... Byłbym ją zabił... ją i tego człowieka!... Paulina kocha innego... Paulina występną!... Myśl ta raniła mi serce... Podniosłem zwolna głowę. Paulina z głową w tył pochyloną patrzała w niebo i dwie łzy zwolna spływały po jej licach.
— Boże mój! — zawołałem — co ci jest?
— Czy sądzisz — odpowiedziała nie poruszając się — że można opuścić na zawsze ojczyznę, rodzinę, matkę, bez bólu serca? Czyż sądzisz, że można zamienić, jeżeli nie szczęście, to przynajmniej spokój, na rozpacz i tułactwo, aby się przytem nie krwawiło serce? Czy sądzisz, iż można w moim wieku przepłynąć ocean, na resztę dni życia,
Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/34
Ta strona została przepisana.