aby nie zmieszać łez swoich z wodami, które uniosą nas zdala od wszystkiego, co się kochało?...
— Lecz czyż to pożegnanie ma być wieczyste? — zapytałem.
— Wieczyste! — szepnęła.
— Czy z tych, których żałujesz, nie zobaczysz już nigdy nikogo?
— Nigdy i nikogo — powtórzyła jak echo.
— I dla wszystkich... bez wyjątku, ma na zawsze zostać tajemnicą, że ta, którą mają za umarłą, której żałują żyje, płacze i tęskni za nimi?
— Dla Wszystkich, na zawsze i... bez wyjątku!...
— O! — zawołałem — jakżem szczęśliwy, jakiż ciężar zdjęłaś mi z piersi.
— Nie rozumiem cię — odpowiedziała.
— Czyż nie domyślasz się, jakie w mem sercu budzą się obawy i zwątpienia?... Czyż sama nie pragniesz dowiedzieć się, jakim zbiegiem okoliczności znalazłem się przy tobie?... Czyż dziękujesz niebu za ocalenie swoje, nie pytając, jakiemi drogami doprowadziło mnie do ciebie?
— Masz słuszność, brat nie powinien mieć tajemnic dla siostry. Opowiesz mi wszystko... Ja także... nic przed tobą nie zataję.
— Nic nie zataisz... przysięgnij mi na to!...
— Bądź jednak pewien, że nie znajdziesz w niem nic, prócz cierpień, rezygnacji i modlitwy. W każdym razie chwila na to nieodpowiednia. Zresztą, nie miałabym jeszcze odwagi do opowiedzenia ci wszystkiego. Nieszczęścia tak nagle na mnie spadły...
— O! mówić będziesz wtedy, kiedy zechcesz, będę czekał cierpliwie...
— Potrzebuję wypoczynku — rzekła, powstając. — Wszak mi mówiłeś, że mogłabym się przespać pod tym namiotem.
Zaprowadziłem ją tam i rozciągnąłem płaszcz mój na ziemi. Skinęła ręką, bym ją pozostawił samą. Usłuchałem i powróciwszy na pokład usiadłem w tem samem miejscu, na którem ona spoczywała i przesiedziałem tak aż do przybycia naszego do Hawru.
Nazajutrz wieczorem byliśmy w Brighton, a w sześć godzin później w Londynie.
Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/35
Ta strona została przepisana.