wzruszona i obojętna, zrzuciła maskę z lodu, ożywiła się ogniem, oczy rzucały błyskawice, głos tak słodki nabierał dźwięku i siły, a uniesienie i gorycz, nadzieja czy pogarda, poezja i proza życia, wszystko to topniało w uśmiechu, jakiego nigdy u nikogo nie widziałam, a który sam w sobie zawierał więcej rozpaczy i pogardy, aniżeli najboleśniejsze łkanie.
Po godzinnej wizycie, Paweł i hrabia odjechali. Gdy opuścili salon, spojrzałyśmy na siebie w milczeniu; zdawało mi się, iż kamień spadł mi z serca, obecność tego człowieka ciążyła mi jak obecność Mefistofela Małgorzacie Goethego; wrażenie jakie wywarł na mnie było tak widoczne, że matka nie czekając na to, co powiem, bronić go zaczęła, biorąc sofizmaty jego tak śmiało wygłaszane, za grę słów dowcipnych, najzwyczajniejszą obmowę z tą różnicą, że dotyczyła ona całego społeczeństwa. Matka moja ani jego cnót zanadto nie podnosiła, ani też nie potępiała go, jak to czyniłam ja w głębi serca; różnica zdań naszych wpłynęła na to, iż niechcąc przekonywać mej matki, udałam, iż nie myślę już więcej o tym przedmiocie. Po dziesięciu minutach opuściłam też salon pod pozorem bólu głowy i udałam się do parku; tam już nic nie mogło przerwać ciągu mych myśli. Zaledwie zrobiłam sto kroków, musiałam wyznać przed sobą, że jeżeli nie chciałam mówić o nim, to dlatego jedynie, aby tem swobodniej móc o nim myśleć. Przekonanie to przeraziło mnie; nie kochałam hrabiego i gdy oznajmiono jego przybycie, serce moje biło raczej z bojaźni, niż z radości, nie lękałam się go przecież, bo nie miałam powodu do obawy i zdawało mi się, że on nie może mieć wpływu na przyszłość moją.
Po raz pierwszy przypadek sprowadził go na moją drogę, wizyta jego była prostym dowodem uprzejmości — myślałam — to też może już nigdy więcej go nie zobaczę; z jego usposobieniem awanturniczem, zamiłowaniem do podróży, mógł lada chwila opuścić Francję, jego ukazanie się mogłam uważać jak sen, zjawisko, nic więcej; za dwa tygodnie. Tak rozmyślając, usłyszałam dzwonek wzywający na obiad. Zadrżałam, godziny mijały jak minuty.
Gdy wróciłam do salonu, matka moja oddała mi list oj hrabiny M., która pomimo lata pozostała w Paryżu i z po-
Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/57
Ta strona została przepisana.