usiadłam, hrabia przybliżył się do nas i zaprosił mnie do tańca.
W tej chwili przyszły mi na myśl słowa, tylko co wymówione przez hrabinę; zarumieniłam się, pokazując mu książeczkę, na której poprzednio sześciu tancerzy się zapisało; odwrócił kartkę i jakgdyby nie chciał, by imię jego było pomieszane z innemi, zapisał się na innej kartce do siódmego kadryla, a oddając mi notyskę, wymówił klika słów, których w pomieszaniu nie usłyszałam, poczem oddalił się i stanął oparty o framugę drzwi. Chciałam prosić matkę, abyśmy opuściły bal, bo drżałam tak silnie, iż zdawało mi się, że nie będę mogła się utrzymać na nogach, na szczęście akord silny i świetny dał się słyszeć. Bal był przerwany. Liszt usiadł przy fortepianie.
Grał „zaproszenie do walca“ Webera. Zdawało mi się, iż nigdy jeszcze wielki artysta nie wykonał tak cudownie tej melodji, a może też nigdy nie znajdowałam się w podobnem usposobieniu umysłu, aby zrozumieć melodję tę tak smętną i namiętną; zdawało mi się, że po raz pierwszy ją słyszałam. Błaganie, jęki i konanie cierpiącej duszy, które autor Freyschütza w niej oddał, po raz pierwszy zrozumiałam. Często bardzo sama grywałam tę świetną fantazję i dziś zadziwiona przysłuchiwałam się tym tonom, znajdując w nich coraz to nowe skarby. Czy odkrywał mi je talent artysty, czy też podniecone uczucie moje — nie wiem. W każdym razie skutek był czarodziejski; dźwięki płynęły w powietrzu i obwiewały mnie czarownym tchnieniem melodji; w tej chwili podniosłam oczy i ujrzałam wlepione we mnie oczy hrabiego; spuściłam nagle głowę, nie widziałam jego oczów, lecz czułam ciężące na mnie jego wejrzenie, krew uderzyła mi do głowy i mimowolnie zadrżałam. Wkrótce Liszt powstał, słyszałam szmer dziękujących mu i miałam nadzieję, że w tem powszechnym pomieszaniu hrabia opuści swe miejsce. W istocie, kiedy się ośmieliłam podnieść głowę, już go przy mnie nie było, odetchnęłam swobodniej, lękałam się jednak poszukać go oczyma, lękałam się jego wejrzenia, wolałam nie wiedzieć gdzie się znajduje.
Po chwili nowe nastało milczenie, nowa osoba usiadła przy fortepianie; milczenie zaległo salony, widocznie ciekawość ogólna była podniecona. Ja nie śmiałam jeszcze podnieść oczu. Jak zgrzyt pełen gorzkiej ironji wspaniały
Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/60
Ta strona została przepisana.