Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/65

Ta strona została przepisana.

zdrowie; prosiłam też, abyśmy jak najprędzej mogły opuścić Paryż. Matka moja jedną tylko miała wolę, a tą była moja, kazała więc założyć konie do powozu i około drugiej wyjechałyśmy.
Uciekałam z Paryża z takim pośpiechem, z jakim przed czterema dniami uciekałam ze wsi, pierwszą moją myślą na widok biletu hrabiego, było, że skoro nadejdzie godzina zwykła wizyt, on sam przyjdzie do nas. Chciałam tego uniknąć, nie widzieć go więcej; po mniemaniu jakie powziął o mnie, po bileciku jaki do mnie napisał, zdawało mi się, że umrę ze wstydu spotykając go znowu. Wszystkie te myśli wstrząsały mój umysł, skutkiem czego twarz moja pokrywała się naprzemian to rumieńcem to bladością; matka sądząc, iż w zamkniętym powozie brakuje mi powietrza, kazała służącemu spuścić okienko.
Był koniec października, najpiękniejza pora roku. Jesień w moich oczach ma wiele podobieństwa do wiosny i ostatnie balsamiczne zapachy tej pory, przypominają mi zawsze wonne powiewy wiosny. Powietrze, widok natury, szum lasu długi, smętny, nieskończony, zaczęły powoli mnie uspakajać, kiedy nagle na zakręcie drogi spostrzegłam przed nami jeźdźca, chociaż był jeszcze bardzo oddalony, pochwyciłam rękę mej matki, chciałam prosić, abyśmy pawróciły do Paryża... poznałam hrabiego... Powstrzymywałam się jednak. Jakiż dać powód tej zmianie? byłaby to fantazja niewytłumaczona. Zebrałam więc moją całą odwagę.
Jeździec jechał stępa; wkrótce dogoniliśmy go. Jak powiedziałam — był to hrabia.
Zaledwie nas spostrzegł, przybliżył się. Zaoczął rozmowę od przeproszenia nas, iż tak rano przysłał dowiedzieć się o moje zdrowie, lecz że miał zamiar tegoż dnia wyjechać na wieś do państwa de Lucienne, gdzie ma zabawić dni kilka, nie chciał więc opuścić Paryża, niepewny jak się miewam po wczorajszym wypadku i że, gdyby chwila była właściwsza potemu, byłby sam przybył. Wyjąkałam słów kilka; matka moja podziękowała, mówiąc, że i my także powracamy na wieś, aby tam już do końca jesieni pozostać.
— W takim razie, pozwolą panie towarzyszyć sobie — odpowiedział hrabia.
Matka skłoniła się z uśmiechem; znajdował to rzeczą