na strzelanie do celu. Panowie ci, ćwiczyli się tam codziennie w robieniu szpadą, lub w strzelaniu z pistoletów. Często bywałam obecna tej zabawie. Horacy wówczas był więcej ich nauczycielem, niż przeciwnikiem: zachowywał w tych ćwiczeniach spokój przerażający, którego byłam świadkiem u państwa de Lucienne, a kilka szczęśliwie odbytych pojedynków, świadczyły o jego krwi zimnej, tak rzadkiej w chwilach najważniejszych — krwi, która nie opuszczała go ani na chwilę.
Horacy więc, rzecz szczególna, pozostawał dla mnie, pomimo naszego związku, istotą wyższą ponad wszystkich ludzi.
Co do niego samego, zdawał się być szczęśliwy; przynajmniej tak utrzymywał, chociaż często czoło jego pokrywało się chmurami, które czego innego dowodziły. Często także sny straszliwe mieszały jego spoczynek. Wówczas to, człowiek ten, tak spokojny i odważny w dzień, jeżeli się wśród nich przebudził, był przerażony i drżał, jak dziecię. Przypisywał to, wypadkowi, jaki się zdarzył jego matce, która będąc przy nadziei, zatrzymana została w Sierra przez bandytów i — przywiązana do drzewa, widziała, jak zamordowano jednego z jej znajomych, co razem z nią podróż odbywał. Sądził, że skutkiem tego, zawsze w czasie snu przedstawiały mu się sceny kradzieży i rozbojów. To też więcej, aby się zabezpieczyć od tych marzeń, niżeli przez rzeczywistą bojaźń, przed zaśnięciem kładł blisko łóżka nabity pistolet. Z początku przerażało mnie to; lękałam się, aby w napadzie lunatyzmu nie użył tej broni; ale powoli uspokoiłam się i przywykłam do tej ostrożności.
Druga jeszcze rzecz, szczególniejsza, którą dziś dopiero pojmuję, było to, iż bezustannie w dzień i w nocy, miał zawsze osiodłanego i gotowego do drogi konia.
Zima przeszła wśród uczt i balów. Horacy miał wiele znajomości, ja także z mej strony; salony więc nasze zgromadzały bardzo liczne towarzystwo. Wszędzie towarzyszył mi zawsze chętnie, a co głównie zastanawiało wszystkich, to, że zupełnie zaprzestał grać w karty.
Z nadejściem wiosny wyjechaliśmy na wieś.
Tam odnaleźliśmy nasze wspomnienia. Dnie upływały szybko, bądź w domu, bądź też u naszych sąsiadów; bywaliśmy często u państwa de Lucienne, których zawsze
Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/74
Ta strona została przepisana.