uważaliśmy jakby za rodzinę. Chociaż więc moje położenie, jako młodej dziewczyny, zmieniło się, życie jednak nie ulegało żadnej zmianie. Jeżeli taki stan nie był szczęściem, to tak był doń podobny, że można było za takowe go uważać. Jedna tylko rzecz chwilami mnie niepokoiła były to smutki bez powodu, w których widziałam Horacego coraz częściej pogrążonego — sny, coraz straszniejsze się powtarzały. Często wśród niespokojności dziennych, usiłowałam go rozerwać, lub wśród nocnych snów obudzić; lecz jak tylko zobaczył mnie przy sobie, przybierał natychmiast ten pozór zimny i spokojny, który mnie tak zadziwiał w pierwszej chwili poznania. Omylić się jednak było trudno: jakże daleko było od tej udanej spokojności... do prawdziwego szczęścia...
Około czerwca, Henryk i Maksym, ci dwaj młodzi ludzie, o których ci wspominałam, przybyli nas odwiedzić.
Znałam ich przyjaźń dla Horacego, matka więc moja i ja przyjęliśmy ich, jak synów, ja, jak braci. Umieściliśmy ich w sąsiednich pokojach; hrabia zaprowadził dzwonki z odmiennym dźwiękiem, który łączył pokój hrabiego z ich pokojem i rozkazał, ażeby w stajni zawsze miano osiodłane trzy konie — zamiast jednego. Moja służąca powiedziała mi prócz tego, iż dowiedziała się, że ci panowie mieli ten sam zwyczaj, co mój mąż: że nie sypiali, nie mając w głowach łóżka przygotowanych nabitych pistoletów.
Od czasu przybycia przyjaciół, Horacy niemi tylko był zajęty. Zabawy ich zresztą ograniczały się na tych samych wycieczkach konno, lub na ćwiczeniach w fechtowaniu i strzelaniu do celu. Tak upłynął miesiąc lipiec.
W połowie sierpnia, hrabia oznajmił mi, że za kilka dni zmuszony jest wyjechać na dwa lub trzy miesiące. Było to pierwsze rozłączenie od czasu naszego małżeństwa. Hraba strał się mnie uspokoić, mówiąc, że tę podróż, którą sądziłam daleką, przedsiębrał do prowincji najbliższej Paryża, do Normandji, gdzie posiadał swój zamek. Każdy z trzech przyjaciół posiadał dom miejski, jeden w Wandei, drugi w Tulonie i Nicei — ten, który został zabity, miał zamek w górach Pirenejskich, a hrabia Horacy w Normandji. Każdego więc roku, podczas polowania, kolejno u siebie przebywali. Teraz hrabia miał przyjmować swoich przyjaciół w zamku Burcy. Chciałam jechać z mę-
Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/75
Ta strona została przepisana.