żem, lecz odpowiedział mi, iż zamek źle jest utrzymamy, prawie nieumeblowany i dobry tylko dla myśliwych, przyzwyczajonych do niewygód; obiecywał też, że zarządzi potrzebne reperacje, ażebym w roku następnym mogła tam z wszelką swobodą czynić honory domu.
Matka moja pochwaliła ten zamiar, lecz ja byłam bardzo niespokojna. Nie chcąc jej martwić, nie wspominałam dotąd o stanie mojego męża, jego smutku, niepokoju; bo chociaż chciał je przede mną wytłumaczyć, mimowoli nie dowierzałam mu i przypisywałam jakiemuś tajemnemu powodowi, którego nie chce, lub nie może wyznać. Jednakże byłoby to śmiesznością z mej strony, gdybym się martwiła trzymiesięcznem rozłączeniem; zataiwszy więc moją niesjokojność, nie wspomniałam już o podróży.
Nakoniec dzień wyjazdu nadszedł. Było to 27 września Panowie ci chcieli być w Burcy, na otwarcie polowania 1 października. Pojechali pocztą, a konie powierzone opiece malajczyka, miały być doprowadzone do zamku.
W chwili odjazdu nie mogłam powstrzymać łez. Uprowadziłam Horacego do oddzielnego pokoju, i raz jeszcze błagałam, ażeby mnie wziął ze sobą. Powiedziałam mu o swoich trwogach tajemnych; przypomniałam mu o jego smutkach, niewytłumaczonej bojaźni opanowującej go nagle, bez powodu.
Na te słowa, krew uderzyła mu do twarzy i po raz pierwszy okazał zniecierpliwienie. Powstrzymał je jednak natychmiast i przemówił do mnie znajwiększą łagodnością, Obiecując, że jeżeli tylko zamek będzie mógł być zamieszkany, o czem jednakże wątpił, napisze, abym do niego przybyła. Uczepiłam się tej nadziei i obietnicy i patrzyłam na odjeżdżającego spokojniej, niżeli się spodziewałam.
Pierwsze dni naszego rozłączenia były okropne, a jednakże przysięgam ci, nie była to boleść miłości; było to, jakby przeczucie nieokreślone, ale pewne... wielkiego nieszczęścia! Na drugi dzień po wyjeździe Horacego, odebrałam od niego list datowany z Kaen; zatrzymał się w tem mieście na obiad i chciał do mnie napisać, widząc w jakim stanie niespokojności pozostawił mnie w domu. Po odebraniu tego listu i odczytaniu go do końca, nowa trwoga opanowała me serce i odnowiła wszystkie obawy, tem straszniejsze, że dla mnie jednej były one oczywistemi, gdy innym mogły się zdawać urojone.
Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/76
Ta strona została przepisana.