Zamiast zakończyć list wyrazem „dowidzenia“, napisał „żegnam cię...“ Umysł niespokojny trwoży się najmniejszą rzeczą. Byłam ibliska omdlenia czytając to pożegnanie.
Drogi list od hrabiego odebrałam z Burcy; donosił, iż znalazł zamek w stanie takiego zniszczenia, iż zaledwie ma jeden pokój, do którego deszcz i wiatr nie dochodzi; że zatem niepodobieństwem jest, ażebym w tym roku mogła przybyć do niego. Nie wiem dlaczego, ale byłam pewna otrzymania tej wiadomości; mniej mnie więc dotknęła, aniżeli list poprzedzający.
W kilka dni później przeczytałyśmy w gazetach pierwsze wiadomości o morderstwach i kradzieżach, napełniających grozą całą Normandję.
Trzeci list Horacego potwierdził te wieści, ale zdawało się, iż niewiele do nich przywiązuje wiary. Odpisałam, błagając go, aby natychmiast powrócił, wieści te zdawały mi się już początkiem ziścić się mających przeczuć moich złowrogich.
Wkrótce wiadomości coraz bardziej stawały się przerażające. Wówczas zaczęłam doznawać nieokreślonych smutków, przerażających snów. Nie śmiałam pisać do Horacego, mój list do niego ostatni pozostał bez odpowiedzi. Pojechałam do pani de Lucienne, która od owego dnia wyznania mego, stała się moją powiernicą. Opowiedziałam jej swoją trwogę i złowróżbne przeczucia. Uspokoiła mnie jak mogła, zapewniając jak zwykle zapewniała mnie matka, że jedynie zły stan zamku w Burcy nie dozwolił Horacemu przystać na moje prośby i że ona lepiej wie, niż ktokolwiek, jak on mnie kocha i jak często jej dziękował za szczęście, które jej był winien.
To jej przekonanie skłoniło mnie do postanowienia, iż jeżeli następną pocztą nie odbiorę od męża wiadomości, że powraca, sama do niego pojadę.
List otrzymałam; lecz zamiast mówić o powrocie, donosił, że jeszcze sześć tygodni, a może dwa miesiące zmuszony będzie bawić zdala ode mnie. List jego pełen był zapewnień miłości. Pisał, że tylko słowo dane przyjaciołom, powstrzymywało go od powrotu i gdyby nie pewność, że mi bardzo źle by było w tych ruinach, toby sam błagał, bym przyjechała. Gdybym się wahała, to list ten byłby mnie zdecydował. Udałam się więc do matki i powie-
Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/77
Ta strona została przepisana.