biegu. Usiedliśmy z Horacym i Henrykiem; Malajczyk zaczął sterować i popłynęliśmy szybko z biegiem wody. Wpływając na morze, Horacy i Henryk rozwinęli trójkolorowy żagiel, który był przywiązany do masztu, i bez pomocy wioseł płynęliśmy z nadzwyczajną szybkością.
Po raz to pierwszy płynęłem po Oceanie. Wspaniały widok tak mnie zajął, że nie zwróciłam uwagi, że dopływamy do małej łódki dającej nam jakieś znaki. Ocucił mię z marzeń głos Horacego, który zawołał do człowieka kierującego łódką;
— Hola! — ho! panie marynarzu! a co nowego słychać w Hawrze?
— Na honor! nic nowego. A w Burcy? — odpowiedział głos, który zdawał się być mi znany.
— Przybył nam towarzysz niespodziewany: dawna twoja znajoma, hrabina de Beauzeval, moja żona.
— Jakto? hrabina de Beauzeval? — zapytał Maks, którego wówczas poznałam.
— Ona sama, a jeżeli wątpisz, kochany przyjacielu, to przyjdź ją powitać.
Łódka się zbliżyła. Znajdował się w niej Maks z dwoma majtkami; ubrany był w elegancki ubiór marynarski, a na ramieniu miał zawieszoną sieć, którą zamierzał zanurzyć w morzu.
Zbliżywszy się do nas i zamieniwszy kilka słów powitania, Maks zarzucił swoją sieć wszedł na chwilę do naszej łódki, porozmawiał pocichu z Henrykiem, ukłonił się i powrócił do swojej łódki.
— Szczęśliwego połowu, — zawołał Horacy.
— Szczęśliwej drogi! — odpowiedział Maks i łódki się rozłączyły.
Nadchodziła godzina obiadu. Powróciliśmy do ujścia rzeki, lecz, że to był odpływ morza, woda więc była zamała, abyśmy odpłynąć mogli aż do parku; musieliśmy wysiąść na piasek i powracać pagórkiem.
Wracałam więc tą samą drogą, jaką przechodziłeś w cztery nocy później, naprzód po drobnych kamyczkach, potem po grubej trawie; nakoniec weszłam na pagórek, potem do opactwa; widziałam klasztor, jego mały cmentarzyk, a idąc korytarzami znaleźliśmy się wreszcie w pałacowym parku.
Wieczór przeszedł spokojnie. Horacy był bardzo weso-
Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/81
Ta strona została przepisana.