nowo ruiny opactwa, które znasz i których nie potrzebuję ci opisywać. Wyszłam przez powalony portyk i weszłam na pagórek, dominujący ponad morzem.
Po raz drugi wpatrzyłam się w tę przestrzeń niezmierzoną. Nic nie utraciła ze swej siły.
Pozostałam tak nieruchoma przez dwie długie godziny, z oczami wlepionemi w morskie bałwany. Odchodziłam z żalem; ale chciałam poznać inne części parku. Zeszłam ku rzece; potem, idąc czas jakiś jej brzegiem, znalazłam przywiązaną do brzegu łódkę, na której wczoraj pływaliśmy, a która przygotowana była w ten sposób, iż każdej chwili można ją było użyć. Przypomniało mi to, nie wiem sama dlaczego, owego konia zawsze osiodłanego, w stajni... Ta myśl przypomniała mi fakt inny: tę nieufność i niepokój wieczny, które opanowały Horacego, a które podzielały i jego przyjaciele — tę wreszcie broń nabitą i leżącą zawsze przy ich łóżku, a którą zastałam na stole w chwili mego przyjazdu. Pogardzając niby niebezpieczeństwem, czemuż uzbrajali się przeciw niemu? Jeżeli — podług nich samych — we dwóch nie mogli zjeść śniadania bez nabitej broni, to dlaczegóż pozostawiali w zamku mnie samą, mnie która nie miałam żadnej obrony?...
Wszystko to zdawało mi się być niezrozumiałem; chociaż jednak starałam się usunąć z mej pamięci te ciągłe nieszczęsne myśli — wracały mi przecież do mózgu bezustannie!
Tak myśląc i postępując dalej — wkrótce znalazłam się w leśnej gęstwinie. Tam, wśród prawdziwego lasu dębów, ujrzałam ukryty i szczelnie zamknięty pawilon. Obeszłam go wokoło, ale drzwi i okiennice były tak zręcznie pozamykane, że pomimo ciekawości nie mogłam nic zgoła dojrzeć. Obiecałam sobie, że za powrotem Horacego zwiedzimy to miejsce i, że jeżeli na to zezwoli, z tego pawilonu urządzę sobie gabinet do pracy; położenie jego bowiem zdawało mi się być doskonale zastosowanem do tego przeznaczenia.
Powróciłam do zamku. Po zwiedzeniu parku, chciałam poznać zamek; pokój, który zajmowałam, łączył się z jednej strony z salonem, z drugiej z bibljoteką; korytarz dzielił pokoje na dwie części. Moje pomieszkanie było ze dwanaście małych, nie łącznych mieszkań, składających
Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/84
Ta strona została przepisana.