Strona:PL Dumas - Paulina.pdf/97

Ta strona została przepisana.

— Tak, aby pozostały, po uczcie poszedł mnie zadenuncjować; teraz już sami nie wiecie, co robicie. O! nie panowie. Jesteście młodzi, piękni, bogaci; daję wam dziesięć minut czasu do oświadczenia się. Idźcie, moi Don Juani...
— Prawdę mówiąc, masz słuszność, dobra myśl — rzekł Henryk — niech sama wybierze tego, który jej się lepiej podoba.
— Dobrze, przystaję — zawołał Maks — ale niech się spieszy. Wytłumacz jej to, ty, co mówisz wszystkiemi językami.
— Bardzo chętnie! — odpowiedział Horacy.
Poczem odwracając się do nieszczęśliwej kobiety.
— Milady — rzekł najczystszym angielskim akcentem — widzisz przed sobą dwóch rozbójników, moich przyjaciół; obydwaj potomkowie szlachetnych rodzin, czego dowody na pergaminie złożyć ci mogą, jeżeli sobie tego życzyć będziesz; wychowani w zasadach sekty platonicznej, to jest podziału dóbr, zaczęli naprzód od zjedzenia własnego dziedzictwa, poczem widząc, że wszystko źle jest urządzone w społeczeństwie, powzięli cnotliwą myśl zaczajania się na gościńcach, przez które przechodzą jego członkowie i przez to poprawiać zaczęli, co było niesprawiedliwością, prostować pomyłki i równoważyć nierówności. Od pięciu lat, z największą chwałą dla filozofji i policji, zajmują się z całem poświęceniem tą misją, zapomocą której mogą odgrywać w paryskich salonach role ludzi uczciwych i która im dozwoli, tak jak mnie się to zdarzyło, dobrze się ożenić i nakoniec poprzestać grać rolę Karola Moor, lub Jana Sbogara. Tymczasem jednak, ponieważ w tym zamku niema innej kobiety, prócz mojej żony, której im ustąpić nie chcę, błagają cię usilnie, abyś wybrała jednego z nich. Czy dobrze wyraziłem się po angielsku, i czyś mnie pani zrozumiała?
— Jeżeli masz pan odrobinę litości w sercu — zawołała biedna kobieta — zabij mnie! zabij!...
— Co ona mówi? — szepnął Maks.
— Mówi, że to podłość, odpowiedział Horacy — a ja przyznaję, że jestem tegoż samego zdania.
— A więc? — zawołał Maks i Henryk, razem powstając.