Strona:PL Dumas - Policzek Szarlotty Korday.pdf/120

Ta strona została przepisana.

Wdowa zrozumiała ten wyrzut, pochodzący z za grobu. Postanowiła tedy kazać otworzyć grób męża i — jeśli nie wszystkie włosy mu ucięto — wziąć z nich tyle, ile będzie trzeba na sporządzenie bransoletki.
Nie mówiąc nikomu słowa o tym zamiarze, kazała wezwać grabarza. Lecz ten, który pogrzebał jej męża, w międzyczasie umarł, nowy zaś, pełniący obowiązki dopiero od ośmiu dni, nie wiedział, gdzie się grób znajduje.
Lecz wdowa, spodziewając się objawienia, gdyż dwukrotne ukazanie się jeźdźca i konia, jako też ucisk w ramieniu uczyniły ją skłonną do wiary w cuda, — udała się sama na cmentarz. Usiadłszy na porosłym trawą grobie, prosiła o znak, którymby się mogła kierować w poszukiwaniach.
Na murze cmentarnym wymalowany był taniec szkieletów. Jej oczy spoczęły na postaci śmierci, patrząc długo na to śmiejące się i straszne zarazem oblicze.
Nagle zdało jej się, że śmierć podnosi kościste ramię i palcem pokazuje jeden z ostatnich grobów.
Wdowa zbliżyła się do wskazanego grobu i ujrzała teraz wyraźnie, że ramię śmierci wróciło do pierwotnej pozycji.
Zrobiła na grobie znak rozpoznawczy, sprowadziła grabarza i zawiódłszy go w to miejsce, rzekła:
— Kopcie tutaj!
Byłem przy tem obecny, chcąc być świadkiem tej osobliwej historji aż do końca.
Grabarz począł kopać.
Wydobywszy trumnę, przystąpił do otwierania wieka. Z początku wzdragał się, lecz wdowa zawołała rozkazującym tonem:
— Otwórzcie wieko! to jest trumna mojego męża!