Strona:PL Dumas - Policzek Szarlotty Korday.pdf/121

Ta strona została przepisana.

Gdy grabarz wykonał polecenie ujrzeliśmy coś cudownego:
Nietylko, że nieboszczyk ów istotnie okazał się jej mężem, nietylko, że wyglądał jak żywy, lecz nadto włosy, ucięte w dzień śmierci, urosły tak bujnie, że jak korzenie rośliny wiły się przez wszystkie szczeliny trumny.
Biedna kobieta pochyliła się nad zwłokami męża, który wyglądał, jakoby spał tylko, ucałowała go w czoło, odcięła pęk włosów, tak cudownie wyrosłych na głowie nieboszczyka i kazała sobie z nich zrobić bransoletkę.
Odtąd nocne odrętwienie ustało. Tylko gdy jej groziło jakie wielkie niebezpieczeństwo, czuła łagodny uścisk, przyjazne zaciśnięcie się bransoletki, ostrzegające ją, by się miała na baczności.
A teraz powiedźcie: czy sądzicie, że trup był istotnie trupem, że nieboszczyk nie żył? Ja jestem przeciwnego zdania!
— Ach! — rzekła niewiasta osobliwym tonem, który wśród tej ciemności wywarł na nas przejmujące wrażenie, — czy opowiadano panu, iż nieboszczyk ten opuścił grób, że go kto widział lub dotykał?
— Nie, — odparł Alliette, — gdyż wnet wyjechałem z Bazylei.
— O, — rzekł doktór, — źle robisz, Alliette, występując z tak niewinnemi historjami. Posłuchaj pani Gregoryskiej, która już gotowa była z twego bazylejskiego kupca zrobić jakiego polskiego, wołoskiego lub węgierskiego wampira. Czy pani, — dodał śmiejąc się, widziała wampira?
— Słuchaj pan! — odrzekła dama dziwnie poważnym tonem, — ponieważ wszyscy tu opowiedzieli swoje historje, więc i ja uczynię to samo. Doktorze! nie mów, że to nieprawdziwa historja,