Strona:PL Dumas - Policzek Szarlotty Korday.pdf/132

Ta strona została przepisana.

Wiem dobrze, iż nie wypadałoby mi jako synowi opowiadać tego, lecz ponieważ w obopólnym interesie leży, abyś pani nas poznała — przeto będziesz musiała ocenić pobudki tych wynurzeń: Matka moja w czasie pierwszej podróży, gdy byłem jeszcze dzieckiem — utrzymywała zakazane stosunki z pewnym hersztem partyzantów, bo tak nazywano u nas — dodał Gregoriska z uśmiechem — tych ludzi, którzy panią napadli — niejakim hrabią Giordakim Koproli, pół Grekiem, pół Mołdawianinem. Matka listownie wyznała wszystko memu ojcu, żądając rozwodu, przyczem wychodziła z zasady, iż jako Brankowanianka z domu nie może nadal pozostać żoną człowieka, który z każdym dniem stawał się coraz bardziej obcy własnemu krajowi. Ojciec nie zgodził się na to żądanie, które może się pani wydać osobliwem, jednak u nas uchodzi za rzecz całkiem prostą i naturalną. Umarł na zwapnienie tętnic, na które oddawna cierpiał, a list ów ja otrzymałem.
Nie pozostało mi nic innego, jak tylko zanieść szczere modły do nieba o szczęście dla matki. Życzenie te wraz z doniesieniem o zgonie ojca przesłałem jej w liście, prosząc o pozwolenie kontynuowania podróży, co też mi dozwolonem zostało.
Pragnieniem mojem było osiąść w Niemczech lub we Francji, aby nie stykać się z człowiekiem, który mię nienawidził i którego kochać nie mogłem, tj. z mężem matki; wkrótce jednak otrzymałem wiadomość, hrabia Koproli został zamordowany i to, jak mówiono, przez byłego Kozaka mego ojca.
Pospieszyłem do domu, gdyż kochałem matkę i czułem, iż w jej opuszczeniu i trosce konieczną będzie obecność obsób najdroższych. Byłem do niej przywiązany po synowsku, choć z jej strony nie doznałem nigdy dowodów żywszej miłości. Pew-