Strona:PL Dumas - Policzek Szarlotty Korday.pdf/138

Ta strona została przepisana.

czterej moi towarzysze, pozostali przy życiu, obdarzeni wolnością, udali się do Polski i dali słowo, że jeden z nich do trzech miesięcy powróci z wiadomością o losach mego ojca.
Istotnie, posłaniec przybył. — Nasz zamek został zdobyty, spalony i zrównany z ziemią a ojciec mój poległ w walce.
Byłam więc odtąd sama jedna na świecie.
Kostaki podwoił natarczywość, a Smeranda czułość, lecz teraz żałoba po ojcu posłużyła mi za powód unikania obojga. Kostaki nie zraził się tem, mówiąc, że im samotniejszą jestem, tem bardziej potrzebuję podpory.
Gregoriska opowiadał mi o rządkiem panowaniu nad sobą, właściwem Mołdawianom, jeśli nie chcą aby podpatrywano ich uczucia. On sam był tego żywym przykładem. Nie może być bardziej przekonaną o czyjejś czułości, niż ja byłam co do jego uczuć, a jednak gdyby mnię zapytano, na czem polega to przeświadczenie, nie byłabym w stanie tego określić. Nikt w zamku nie widział, aby Gregoriska dotykał mej ręki lub szukał mego spojrzenia. Jedynie zazdrość mogła Kostakiemu odkryć tę rywalizację, tak jak ja miłością odgadłam uczucie go brata.
Przyznać jednak muszę, iż to panowanie Gregoriski nad sobą niepokoiło mnie. Przeświadczenie samo nie wystarczyło mi; chciałam dowodu; wtem pewnego wieczora po powrocie do swego pokoju, usłyszałam lekkie pukanie do zaryglowanych drzwi. Po sposobie pukania poznałam przyjaciela, więc zapytałam: Kto tam?
— Gregoriska! — odrzekł głos, co do którego pomyłka była wykluczona.
— Czego pan sobie życzy? — zapytałam drżąc cała.