Strona:PL Dumas - Policzek Szarlotty Korday.pdf/155

Ta strona została przepisana.

kie oznaki wampiryzmu, to jest trupy były świeże, rumiane i podobne do ludzi żyjących — inne zaś były ofiarami poprzednich.
— A co zrobiono, by ludność uwolnić od nich? Wbito każdemu pal w serce i potem spalono trupa.
— Tak, w ten sposób postępie się w takich razach, lecz u nas to nie wystarcza. By cię uwolnić od demona, chcę go wpierw poznać i przebóg! znam go. Tak, jeśli zajdzie potrzeba, to ktokolwiek on jest, będę z nim walczył!
— O Gregorisko! — zawołałam przerażona.
— Rzekłem: ktokolwiek on jest — i powtarzam to raz jeszcze!... By jednak to przedsięwzięcie udało się pomyślnie, musisz zgodzić się na wszystko, czego od ciebie zażądam.
— Mów.
— O godzinie siódmej bądź gotowa — wejdź do kaplicy — i to sama. Musisz to osłabienie pokonać, Jadwigo! Musisz! W kaplicy ksiądz pobłogosławi nasz związek. Zgódź się na to, droga moja. By cię bronić, muszę przed Bogiem i ludźmi mieć do tego prawo. Będziemy przez to lepiej uzbrojeni w walce, która nas czeka!
— O Gregorisko! — zawołałam — a jeśli to on jest, jeśli cię zabije?!
— Nie bój się, droga Jadwigo moja! tylko zgódź się.
— Wszak wiesz, iż uczynię wszystko, co zechcesz, Gregonisko!
— A więc — dziś wieczór!
— Tak jest — ze swej strony postąp, jak uważasz za stosowne, ja wedle sił moich będę ci pomagała. A teraz idź!
Odszedł. W kwadrans później widziałam jeźdźca pędzącego drogą ku klasztorowi — to był on.
Zaledwie go straciłam z oczu, padłam na kola-