Strona:PL Dumas - Policzek Szarlotty Korday.pdf/24

Ta strona została przepisana.

Przyjaciele pana Ledru i kilku ciekawych postąpili aż na środek piwnicy.
Na ostatnim stopniu schodów stal Jacquemin, którego nie można było skłonić do pójścia dalej ani na krok.
Pilnowali go żandarmi.
Te całą tragiczną scenę oświetlał slaby płomyk świecy stojącej na owej beczce, z której ciekło wino i koło której leżał trup pani Jacquemin.
— Stół i krzesło! — zawołał komisarz policji, — sporządzimy protokół!

III.
Protokół.

Przyniesiono komisarzowi żądane dwa sprzęty; usiadł poprosił o świecę, którą poda! mu doktór, — wyjął z kieszeni kałamarz i papier i zaczął spisywać protokół.
Kilka minut trwało milczenie, podczas którego słychać było skrobanie pióra komisarza po szorstkim papierze urzędowym, przyczem arkusz ze zwykłą piszącemu szybkością zapełniał się pismem.
— Którzy z panów podają się za świadków?
Pan Ledru wskazał dwóch swoich przyjaciół, stojących tuż koło komisarza:
— Przedewszystkiem — ci dwaj panowie!
— Dobrze.
Zwróciwszy się ku mnie, zapytał:
— Proszę pana, czy nie sprawi panu przykrości podpisanie protokółu swojem nazwiskiem?
— Mogę podpisać, — odrzekłem.
— Proszę podejść bliżej.