Strona:PL Dumas - Policzek Szarlotty Korday.pdf/28

Ta strona została przepisana.

— Doskonale! — odpowiedzieliśmy jednogłośnie.
— A teraz przystąpmy do przesłuchania winowajcy.
Jacquemin oddychał ciężko, jakby go coś dławiło.
— Obwiniony! — Wasze imię, nazwisko, wiek, stan, adres?
— Czy to długo potrwa? — spytał obwiniony, z miną człowieka, którego siły opuszczają.
— Proszę odpowiadać! Imię i nazwisko?
— Piotr Jacquemin.
— Ile lat?
— Czterdzieści jeden.
— Odzie mieszka?
— Przecie pan jest tutaj.
— Wszystko jedno, prawo wymaga odpowiedzi na to pytanie!
— Ulica Sierżantów.
— Zawód?
— Robotnik z kamieniołomów.
— Przyznajecie się do zbrodni?
— Tak.
— Powiedzcie dużego dokonaliście zbrodni i w jakich okolicznościach?
— Dlaczego?... Co tam mówić o tem, — odparł Jącquemin. — to tajemnica, która zostanie miedzy mną, a ta tam...
— Niema przyczyny bez skutku.
— Powiedziałem już, że przyczyny nie dowiecie się nigdy. Co się tyczy tych, jak pan powiada, — okoliczności. — to chcecie je wiedzieć?
— Mówcie.
— A więc było tak. Gdy się pracuje, jak my, pod ziemią, w ciemności, i gdy się wedle swego mniemania ma powód do zgryzoty, wówczas robak