Strona:PL Dumas - Policzek Szarlotty Korday.pdf/33

Ta strona została przepisana.

scy moi goście czwartkowi należą do mnie niepodzielnie. Po obiedzie będzie panu wolno zostać, albo odejść. Dzisiejsze zajście sprawiło, że będziemy obiadowali o czwartej, zamiast o drugiej, jak zwykle. Ale wyjdzie mi to na dobre, bo przed obiadem będę miał możność przedstawić pana moim gościom.
Z temi słowami pan Ledru poszedł naprzód i znaleźliśmy się w salonie.
Jak wszystko w tym domu, tak i ten salon miał szczególny swój wyraz. Na ścianach tapety były barwy nieokreślonej. Pod ścianą stał podwójny rząd foteli i krzeseł do gry jakiegoś starego stylu. Dookoła rozstawione były stoliki do gry, a pośrodku mieściło się olbrzymie biurko, zajmujące przestrzeń od ściany aż do jednej trzeciej części salonu, zawalone książkami, broszurami i czasopismami; pośród czasopism, jak król na zaszczytnem miejscu, leżał „Constitutionnnel“, ulubiony dziennik pana Ledru.
Sala była pusta, goście przechadzali się po ogrodzie, który w całej rozciągłości podziwiać można było z okna.
Pan Ledru podszedł do biurka i otworzył dużą szufladę, zawierającą mnóstwo małych pakietów. Przedmioty, znajdujące się w tej szufladzie, były pozawijane w papier z przyklejonemi napisami.
— Niech pan spojrzy! — rzekł. Jest tu coś dla nana, panie historyku! Jest to zbiór relikwji, nie świętych wprawdzie, lecz królewskich.
Istotnie, każde zawiniątko zawierało kość, włosy lub brodę. Było tam jabłko z kolana Karola IX, wielki palec Franciszka I, szczątek czaszki Ludwika XIV, żebro Henryka II, kość pacierzowa Ludwika XV, broda Henryka IV, włosy Ludwika XIII.
Był także ząb Abelarda i ząb Heloizy dwa białe