Strona:PL Dumas - Policzek Szarlotty Korday.pdf/34

Ta strona została przepisana.

zęby przednie, które być może niegdyś, znajdując się jeszcze w obramowaniu drżących warg, spotkały się w pocałunku.
— Skąd pochodzi ten zbiór kości?
Pan Ledru wyjaśnił, że był obecny przy ekshumacji królów w Saint-Denis i wziął sobie z każdego grobu, co mu się spodobało.
Mer poświęcił dużo czasu, zanim zaspokoił mą ciekawość; widząc zaś, że już obejrzałem wszystkie etykietki, rzekł:
— Dosyć już zajmowaliśmy się umarłymi, chodźmy teraz do żywych.
Podeszliśmy do okna, skąd, jak nadmieniłem, widać było doskonale ogród. W alei lipowej ujrzeliśmy przechadzających się gości: Alliete‘a, zwanego inaczej Etteilla, księdza Mou1lle‘a i kawalera Lenoir, ktory był autorem dzieła „Museum des Petits Augustins“.
— Czy to już wszyscy pańscy goście? — zapytałem.
— Może przyjdzie jeszcze doktór Robert. O tym nie powiem panu nic, przypuszczając, że go pan sam już ocenił. Całe życie robił on doświadczenia z ludzkim organizmem, jak z martwym przyrządem, nie bacząc, że organizm ten ma duszę, wrażliwą na ból — i nerwy, odczuwające wszystko. Żyje wesoło z dnia na dzień i stale przysparza cmentarzowi grobów. Nie wierzy w istnienie pośmiertne, i to szczęście dla niego. Jest to mierny umysł, ale uważa się za człowieka dowcipnego, ponieważ, robi wiele hałasu. i za filozofa — ponieważ nie wierzy w Boga. Jest jednym z tych, których się przyjmuje nie dlatego, że są godni przyjęcia, lecz dlatego, że właśnie przychodzą.
— O, znam ten rodzaj ludzi!
— Miał do mnie przyjść jeszcze jeden przyja-