Strona:PL Dumas - Policzek Szarlotty Korday.pdf/38

Ta strona została przepisana.

ręce mordercy, która ustawicznie krwawiła, tak, że nie można jej było zatamować.
— Czy uwierzysz Ledru — wtrącił doktór — że ten głupiec Jacquemin uporczywie twierdzi, że głowa żony przemówiła do niego?
— A pan uważasz to za niemożliwość, doktorze?
— Oczywiście!
— I że oczy same się otworzyły?
— To było niemożliwe.
— A czy wierzysz, że odcięta głowa żyła i miała czucie przez kilka chwil, gdyż upływ krwi powstrzymała warstwa gipsu?
— W to również nie wierzę!
— A ja wierzę! — odrzekł pan Ledru.
— I ja! — dodał Alliette.
— I ja! — oświadczył ksiądz Moulle.
— I ja! — powtórzy! kawaler Lenoir.
— I ja! — zakończyłem.
Tylko komisarz i blada dama nie odezwali się. Pierwszy zapewne z tej przyczyny, że go sprawa zbyt mało obchodziła, druga dlatego, że ją to może za bardzo obchodziło.
— Jeżeli wszyscy jesteście przeciwko mnie, musicie mieć rację. Niestety, żaden z was nie jest lekarzem...
— Ależ doktorze! — przerwał pan Ledru, — przecie nie odmówisz mi znajomości medycyny...
— Wobec tego, — odrzekł doktór, — musi pan wiedzieć, że niema bólu, gdy niema czucia i że czucie znika przez przecięcie stosu pacierzowego.
— Któż to panu powiedział?
— Kto? Nauka!
— Oto łatwa odpowiedź! Czyż nie nauka podszepnęła sędziom, gdy wydawali wyrok na Galileusza, że słońce się obraca, a ziemia stoi w miejscu?