Strona:PL Dumas - Policzek Szarlotty Korday.pdf/50

Ta strona została przepisana.

gadl, nieprawdaż? Tak więc wyznanie moje straciłoby na wartości.
— I zapewne ścigają panią, jako arystokratkę?
— Tak przypuszczam.
— A pani ukrywa się przed pościgiem?
— Przy ulicy Ferou Nr. 24 u matki Ledieu, której mąż był stangretem u mego ojca. Jak pan widzi, nie mam dla pana tajemnic.
— A ojciec pani?
— Nie mam dla pana żadnych tajemnic, kochany Albercie, o ile one dotyczą mnie, lecz tajemnicę mego ojca nie są mojemi. Również i ojciec mój ukrywa się i czeka na sposobność opuszczenia kraju, to wszystko co mogę powiedzieć.
— A co pani zamyśla uczynić?
— Chcę wyjechać z ojcem, jeśli będzie można, jeśli nie, to on pojedzie sam a ja po nim.
— Dziś wieczorem, gdy panią zatrzymano, wracałaś od ojca?
— Tak jest.
— Słuchaj, droga Solange!
— Słucham.
— Widziałaś, co się stało dziś wieczór.
— Tak i to dało mi pojęcie o pańskim znaczeniu.
— Ach, niestety, moje znaczenie nie jest wielkie. Lecz mam kilku przyjaciół.
— Dziś wieczorem poznałam jednego z nich.
— I to, jak wiesz, jednego z najpotężniejszych.
— Czy liczy pan na jego wpływy, aby memu ojcu ułatwić ucieczkę?
— Nie, wpływy te zachowuję dla pani.
— A dla mego ojca?
— Dla niego mam inny środek.
— Czy być może! — zawołała Solange, chwytając mnie za ręce i patrząc na mnie błagalnie.