Strona:PL Dumas - Policzek Szarlotty Korday.pdf/61

Ta strona została przepisana.

Dano mi do dyspozycji wszystkie głowy i ciała ściętych, które miały być pochowane na cmentarzu Clamart.
W małej kapliczce w rogu cmentarza urządziłem sobie laboratorium.
Miałem tam maszynę do elektryzowania i dwa czy trzy przyrządy, zwane ekscytatorami.
O piątej rano nadjeżdżał śmiertelny wóz. Ciała leżały jedno na drugiem na dnie, głowy osobno w worku.
Za każdym razem brałem dwie lub trzy głowy, jedno, lub dwa ciała; reszta szła do wspólnego dołu.
Na drugi dzień te ciała i głowy, z któremi już porobiłem doświadczenia, dołączano do świeżo nadeszłych. Przy eksperymentach zawsze prawie pomagał mi mój brat.
Wśród tego ustawicznego stykania się ze śmiercią, moja miłość do Solange rosła z każdym dniem. I ona, biedactwo, kochała mię całem sercem.
Często myślałem o ożenieniu się z nią, nieraz mówiliśmy o szczęściu takiego połączenia; jednak, chcąc zostać mą żoną, musiałaby wyjawić swoje nazwisko, nazwisko emigranta-arystokraty.
Ojciec pisał do niej kilkakrotnie, by się śpieszyła z odjazdem, lecz ona doniosła mu o naszej miłości i prosiła o zezwolenie na małżeństwo. Zezwolenie nadeszło; z tej strony więc nic nie stało na przeszkodzie naszemu związkowi.
Tymczasem pogrążył nas w głębokim smutku jeden z najstraszniejszych procesów, jakie rozgrywały się w owym czasie.
Był to proces królowej Marji Antoniny.
Pełne udręczeń przesłuchiwanie, rozpoczęte 4 października odbywało się w pośpiesznem tempie; 14 października stanęła przed trybunałem rewolucyjnym, 16-go o 4 nad ranem została skazana na