Strona:PL Dumas - Policzek Szarlotty Korday.pdf/66

Ta strona została przepisana.

śpię; potem sztywno, jak kamienny posąg, z wyciągniętemi rękoma zbliżyłem się do worka i zanurzyłem w nim rękę.
Wówczas wydało mi się, że jakieś jeszcze ciepłe wargi dotknęły mej dłoni.
Opanował mię taki strach, że jego nadmiar sam dodał mi odwagi. Wyjąłem ową głowę, zatoczyłem się z powrotem na swój fotel i położyłem głowę na stole.
Nagle z gardła wydarł mi się krzyk przeraźliwy. Ta głowa, o wargach jeszcze ciepłych, o oczach wpół przymkniętych, była głową Solange!
Przy trzecim okrzyku oczy jej otwarły się, spojrzały na mnie; potem stoczyły się z nich dwie łzy i jakgdyby dusza uleciała razem z niemi, powieki zamknęły się znowu.
Powstałem oszalały, nieprzytomny, wściekły, chciałem uciekać, lecz przy powstaniu surdutem zaczepiłem o stół; stół się przewrócił, świeca upadła i zgasła, głowa stoczyła się i ja upadłem. Gdym leżał na ziemi, zdało mi się, że głowa po pochyłej posadzce toczy się ku mojej głowie i jej wargi dotknęły moich. Zimny dreszcz wstrząsnął całem mem ciałem; jęknąłem i straciłem przytomność.
Nazajutrz rano o szóstej grabarze znaleźli mię tak zimnego, jak posadzka, na której leżałem.
Okazało się, że istotnie, Solange — którą zdradził list ojca — została wczoraj aresztowana, osądzona i stracona.
Ta głowa, która przemówiła do mnie, te oczy, które na mnie spojrzały, te usta, które złożyły pocałunek na moich wargach — to były usta, oczy i głowa Solange!
— Wiesz, Lenoir! — dodał pan Ledru, zwracając się do kawalera, wówczas zaprawdę bliski byłem śmierci.