Strona:PL Dumas - Policzek Szarlotty Korday.pdf/70

Ta strona została przepisana.

to; tego rodzaju groźby ze strony skazanych zdarzają się często. Na drugi dzień po egzekucji, przyszedł do mnie kat, prosząc pokornie o darowanie tych odwiedzin i oświadczył, że sumienie nakazuje mu zawiadomić mnie o pewnej okoliczności: oto bandyta, konając rzucił na mnie straszne przekleństwo i zapowiedział, że na drugi dzień o szóstej, t. j. o tej godzinie, w której został powieszony dowiem się coś o nim.
Spodziewając się orężnej zemsty ze strony wspólników zbrodniarza za nadejściem godziny szóstej zamknąłem się w swoim pokoju i położyłem parę pistoletów koło siebie.
Szósta wybiła na ściennym zegarze; ostrzeżenie kata dawało mi w ciągu całego dnia wiele do myślenia. Lecz ostatnie uderzenie zegara przebrzmiało, a nie słychać było nic, prócz jakiegoś mruczenia, którego przyczyny nie mogłem dociec. Obróciwszy się, spostrzegłem wielkiego czarnego kota. W jaki sposób zwierzę to dostało się do pokoju, nie wiedziałem, drzwi i okna były pozamykane. Widocznie musiało wejść za dnia i nie mogło się wydostać.
Od rana nie miałem nic w ustach, zadzwoniłem więc na służącego, ponieważ zamknąłem się szczelnie, musiałem wstać i otworzyć drzwi. Powiedziałem mu o czarnym kocie, lecz napróżno szukaliśmy obaj po całym pokoju; kot zniknął.
Nie zwracałem już więcej uwagi na te okoliczność; upłynął wieczór, noc przeszła bez wypadku, jak również i dzień następny. Jednak z uderzeniem godziny szóstej usłyszałem za sobą znowu pomruk i ujrzałem tego samego kota.
Tym razem kot skoczył mi na kolana.
Nie czułem żadnej odrazy do kotów, lecz ta poufałość zrobiła na mnie nieprzyjemne wrażenie. Spędziłem go z kolan. Zaledwie jednak znalazł się