Strona:PL Dumas - Policzek Szarlotty Korday.pdf/78

Ta strona została przepisana.

— Jestem pewien, iż widmo ukazujące ci się, istnieje tylko w twojej wyobraźni.
— Co mi z tego, czy istnieje, lub nie, skoro je ciągle widzę?
— Czy chcesz, abym — i ja spróbował je zobaczyć?
— Proszę cię o to!
— Kiedy?
— Możliwie najprędzej — jutro.
— Dobrze, jutro! Zatem do jutra odwagi.
Chory uśmiechnął się smutno.
Na drugi dzień o siódmej rano doktór wszedł do pokoju przyjaciela.
— Jakże tam ze szkieletem? — zapytał.
— Dopiero co zniknął, — odparł sędzia słabym głosem.
— No, wiec urządzimy się tak, by dziś wieczór nie powrócił!
— Uczyń to!
— A wiec, powiadasz, że zjawia ci się zawsze o szóstej?
— Punktualnie.
— Zatrzymajmy zegar!
I doktór zatrzymał wahadło.
— Co chcesz uczynić?
— Chcę ci uniemożliwić rozpoznanie godziny.
— Dobrze.
— Teraz spuścimy żaluzje i zasłonimy okna kotarami.
— Poco?
— Zawsze w tym samymi celu, byś sobie nie mógł zdać sprawy, jaka jest pora dnia i jak czas upływa.
— Dobrze.
Zamknięto okiennice, zasłonięto kotary i zapalono świece.
— Janie! — zawołał doktór, — przygotujcie