Strona:PL Dumas - Policzek Szarlotty Korday.pdf/88

Ta strona została przepisana.

Wydalenie z roboty wcale go nie zaniepokoiło. Miał pieniądze w kieszeni, a dotychczas przekonywał się zawsze, że mając pieniądze, nie cierpi się żadnych braków.
To też przedewszystkiem poszedł do szynku.
Tutaj kazał sobie podać butelkę. Gdy pił trzecią szklankę, wszedł gospodarz, mówiąc:
— Czy już skończyłeś?
— Allbo co? — zapytał robotnik.
— Bo słyszałem, że to ty wymierzyłeś policzek Henrykowi IV?
— No tak, to ja, i cóż z tego?
— Cóż z tego? to, że takiemu zbrodniarzowi nic nie dam do picia, by na dom swój nie ściągnąć przekleństwa!
— Twój dom? hm — twój! dom jest domem dla wszystkich. — kto zapłaci, ten czuje się, jak w domu!
— Tak, ale ty nie zapłacisz, ty!...
— Dlaczego nie?
— Bo nie chcę twoich pieniędzy! Nie płacąc, nie jesteś u siebie, lecz u mnie, a ponieważ jesteś w moim domu, więc mam prawo wyrzucić cię za drzwi!
— Tak, jeżeli jesteś silniejszy!
— Choćbym i nie był silniejszy, to zawołam tu swoich chłopaków!
— No więc, zawołaj! ich! Jazda!
Szynkarz krzyknął; weszło trzech parobków, już zamówionych, z kijami w ręku; widząc to robotnik, chociaż pierwej chciał stawić opór, musiał uciekać, nie mówiąc ani słowa.
Wyszedłszy, błąkał się jakiś czas po mieście; na obiad poszedł do pewnej jadłodajni robotniczej.
Zaledwie zaczął jeść zupę, weszli robotnicy powracający z pracy.
Ujrzawszy go, zatrzymali się na progu; zawołali gospodarza i oświadczyli, że jeśli ten człowiek