praszać, aż wreszcie przy trzeciej fanfarze trąb wszystko zniknęło.
Następnego dnia stróż ze łzami w oczach opowiedział to widzenie pogrzebu królewskiego, którego biedak był jedynym świadkiem. Przepowiedział wówczas, że spustoszone groby zostaną odrestaurowane, a pomimo dekretów konwentu i noża gilotyny, Francja ujrzy znowu monarchję. a Saint-Denis nowych królów.
Ta przepowiednia omal nie naraziła nieboraka na więzienie i gilotynę. Powiedział mi to w trzydzieści lat później, a mianowicie 20 września 1824, stojąc za tym samym filarem, pod którym wówczas miał widzenię, pociągnął mię za połę surduta i rzekł:
— A co! Nie miałem racji, że nasi królowie powrócą do Saint-Denis?
Istotnie owego dnia pogrzebano Ludwika XVIII wśród tego samego ceremoniału, którego świadkiem był stróż przed trzydziestu laty.
Jak to wytłomaczysz, doktorze!
Doktór jednak milczał.
Milczenie to dało wolne pole komentarzom; pierwszy odezwał się ksiądz Moulle:
— Wszystko to utwierdza mię w mojej teorji!
— A jaka jest pańska teorja? — zapytał doktór, pragnąc podjąć dysputę z mniej niebezpiecznymi przeciwnikami, niż kawaler Lenoir.
— Żyjemy wśród dwu niewidzialnych światów, z których jeden pełen jest istot niebiańskich, drugi — szatańskich. W chwili urodzenia przy boku naszym