Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/106

Ta strona została przepisana.
XXI.

Nie potrafię określić uczucia, jakie mną owładnęło, gdy drzwi się za nią zamknęły. Wszystko, co widziałem i słyszałem, bardzo różnorodnie podziałało na mnie. Poczynałem pojmować bezmiar sztuki i trudność zadania. Ileż złudzeń pożegnać wypadało! iluż nauczyć się rzeczy! Stanież mi odwagi? Starczyż mi już nawet czasu?
A potem ta biedna dziewczyna dla kawałka chleba z pracowni do pracowni roznosząca tajemnicze skarby wdzięków swoich, a która gdyby umarła w szpitalu, bo i gdzież ma umrzeć? posłużyłaby do doświadczeń anatomicznych w amfiteatrze, gdzie nauka porozkrawa te członki, w harmonii których sztuka czerpała natchnienie, — dziewczyna ta pozostawiała mi po sobie niepokonane wrażenie smutku. Poraz pierwszy począłem się zastanawiać nad losem takiego mnóstwa nieszęśliwych istot, z ktéremi jednak żadne mię węzły nie łączyły. Pragnąłbym był stać użyteczny tej Maryecie, której zawdzięczałem pierwsze podniosła uczucie artyzmu. Nie była już dla mnie niczem. O tej dziewczynie, ad której Konstanty naprzykład byłby zażądał tylko chwilowej rozkoszy, ja chowałem już wdzięczne wspomnienie, może dla tego właśnie, żem czuł się