Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/154

Ta strona została przepisana.

Przy końcu posiedzenia, hrabina wziąwszy mnie na stronę rzekła:
— Moje kochane dziecko, jestem z tobą otwartą, zdaje mi się jakbyś należał do naszej rodziny. Mogłabym od kogo innego zażądać usługi o którą ciebie poproszę, ale chcę właśnie tobie ją zawdzięczać raz dlatego, żeś mi już ofiarował, a powtóre, że są położenia, które przyjaciołom tylko się wyjawia... Córka moja potrzebowała niemało różnych drobnostek do podróży; zbrakło nam pieniędzy. Czy możesz mi pożyczyć pięćset franków, które odeszlę ci natychmiast po przybyciu do Warszawy, gdzie mam odebrać znaczną sumę? Ale niech Iza nic nie wie o tem.
Byłbym chętnie uściskał Babuskzę za rozkosz, jaką mi sprawiła. Tak więc te kobiety,.którym tyle szczęścia zawdzięczałem w ciągu całego miesiąca, miały unieść z sobą coś, co pochodziło odemnie; tak, bo w chwili rozłączenia serce moje ogarniając razem matkę i córkę, śmieszność i wdzięk łączyło je w jednem wspomnieniu.
Odpowiedziałem tedy, że wieczorem ostatni raz je odwiedzę i przyniosę żądaną kwotę; a że przygotowania do drogi nie zostawiały im czasu na zajęcia się obiadem, zaprosiłem je na obiad do restauracyi; zgodziły się chętnie.
Mieliśmy się zejść o szóstej w Palais-Royal. Witając się wsunąłem bilet pięćsetfrankowy w rękę Babuszki. Zamówiłem najprzedniejsze dania z karty, z tem smutnem niedoświadczeniem ubogiego