Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/163

Ta strona została przepisana.

zakładzie, z całą pamięcią ohydy, wytrzeźwiony i ostudzony, łez wstrzymać nie mogłem i ukląkłem przed obrazem Izy, wzywając jej przebaczenia, ponawiając przed nią przysięgę tak źle dotrzymaną, i zaklinając się, że ją jedną kochać i dla niej jednej nietknięty żyć będę. Wstyd ze sromotnego mego postąpienia zaślubił mą duszę ostatecznie z tem dziewczęciem, które być może nie pamiętało już o mnie wcale. Uczyniłem ją moją patronką, mym aniołem stróżem, dziewiczą opiekunką moją: przyrzekłem zdawać jej codzienną sprawę z mego życia, a życie to wolnem mieć od wszystkiego, czegoby się ona rumienić musiała.
Występek, u tych którzy nie są występnymi nałogowo, dla których żal nie jest obcym, wywołuje dziwne skutki, stanowiące jedną z kar występnego: zmienia on istotną postać Dobra i nadaje pozory uczciwości bezwzględnej temu, co jest tylko względnie do niego uczciwem. I tak, w porównaniu z bardzo znaczną liczbą kobiet, Iza i jej matka zdałyby mi się tem, czem się wydawały w oczach wszystkich, i czem, logicznie rzeczy biorąc, niezawodnie być musiały; dwiema awanturnicami, z których jedna schodziła z pola, a druga wstępowała na nie. W porównaniu z poniżonemi spodlonemi istotami, u których noc przepędziłem, zdały mi się jak dwa anioły czystości, i pozostałem już w tem przekonaniu. Widziałem samą świetlaną ich stronę, wspominałem li tylko poczciwą uprzejmość matki, uroczą niewinność i piękność