odemnie i przytem bogate. Z takiemi to bogaci mężczyźni się żenią, i mają wielką rację. Nie trzebaż więc robić mi wymówek, gdy proszę pana o radę.
„W oczekiwaniu pańskiej odpowiedzi, zgodziłam się była śpiewać na koncercie, który dawał mój profesor śpiewu; otrzymałam rzęsiste oklaski. Obiecywał podzielić się ze mną, dał tylko pięćset franków: zawsze to coś. Gdybym była pewną zarobić tyle, ile razy śpiewać będę, śpiewałabym codziennie, to mię nie męczy ani trochę.
„Jaka szkoda żeś mnie pan nie słyszał, powiedziałbyś mi otwarcie swoje zdanie. Nie chcesz żebym wstępowała do teatru. Za wiele tam mówisz pokus dla mnie. Jakie pokusy? W takim razie znajdźże mi męża, człowieka któryby zechciał mieć poczciwą żoneczkę i któryby nie dbał o posag. Oto rzecz główna. Powiedz mu że go kocham z całej duszy i będę śpiewać jedynie dla niego; ale niechaj się pospieszy, bo oto nadchodzi zima, a i w Polsce mrówki nie hojniejsze jak we Francyi. Gdybyś pan był co dobrego, przysłałbyś mi swój portret. Musisz być także bardzo zmieniony; ja przyszlę ci swój. Kazałam go robić wprawdzie nie dla pana, ale jestem pewna, że nie mam lepszego nad cię przyjaciela, więc darowuje go panu. Postaram się o sposób przesłania ci go niezwłocznie.
„Do widzenia, łaskawy panie, nie kocham cię
Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/177
Ta strona została przepisana.