Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/181

Ta strona została przepisana.

drogi przyjacielu, nie staraj się w wątpliwość wprowadzać nikogo. Szanuj owe chwile! Nie obmyślała ona nic zawczasu. Jak i ja podlegała fatalności dziedzicznej. Podlegała jej nawet podwójnie będąc zrodzona z dwóch istot zepsutych do głębi.
Nazajutrz po otrzymaniu ostatniego listu, odebrałem następny:
„Zabierasz mi pai moje dziecko, moje dziecko jedyne, dla którego tyloletnie zniosłam poświęcenie, a które tak źle mi się za nie wypłaca! Życzę i pragnę szczęścia dla was obojga, ale w nie nie wierzę. Ta co jest niewdzięczną dla własnej matki, będzie i dla męża nie wdzięczną. Ma ona wszystkie papiery potrzebne do aktu ślubnego, któremu się opierać nie chcę, ponieważ nie mam nic jej dać w zamianę. Bądźcie spokojni, nie usłyszycie o mnie nigdy więcej. Obowiązek mój spełniłam aż do końca, przekonasz się pan sam kiedyś że miałam słuszność, i pożałujesz złego, któreś mi wyrządził.

„Mam zaszczyt pożegnać pana.
„Hrabina Dobronowska“.
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Nie myślałem naturalnie poddawać tego listu, ani pod sąd matki, ani p. Ritz’a a zresztą, dotąd ani jednemu ani drugiemu nie mówiłem na serjo o Izie, a przynajmniej o moich względem niej zamiarach.