Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/185

Ta strona została przepisana.
II.

Opowiedziałem o wszystkiem matce, nie tyle z zamiarem poradzenia się jak raczej zawiadomienia jej po prostu. Oddawna już postanowiła ona była nie wpływać na mnie w żadnym razie, znajdując mię tysiąc razy mędrszym i rozsądniejszym we wszystkich sprawach niżby się kiedykolwiek spodziewać mogła. Wszystko com czynił, czyniłem dobrze. Była mi wdzięczną żem się nigdy w jej przeszłość nie wdzierał, i sądziła się obowiązaną w zamian do mojej nie wglądać. Szczęście moje było jej dewizą. Zdawało jej się rzeczą naturalną, by wszystkie kobiety szalały za mną. Zdawało jej się rzeczą prostą, bym się ożenił z ubogą dziewczyną.
Z drugiej znów strony, żyła w sferze takiej mierności, że mnóstwo możliwości okazało się niedostępnemi jej przewidywaniom. Znosiła skutki złego, ale nie wyrządziła go nigdy; nie mogła go więc przewidywać. A może też widząc mię rosnącym w sławę, bała się by duma nie opanowała mię z czasem, a świetny jaki związek nie oderwał od niej. Ożenienie więc takie przy którem czułaby się potrzebną, przyjętą, zrozumianą, uśmiechało się jej z góry.