Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/193

Ta strona została przepisana.

często mego ojca przed mojem urodzeniem. Widzisz, że nie mam przed tobą tajemnic. Cóż cię to zresztą obchodzić może! tylko że to ciekawe, prawda?
— Tak, Jakim sposobem dowiedziałaś się tych szczegółów.
Kiedyśmy popadły w nędzę, mama odwoływała się o pomoc do p. Minati. Ja to zwykle pisywałam listy. Nie odpowiedział mi razu. Kiedyś, w przystępie gniewu, w obec mnie zdradziła się z tajemnicą, a w końcu opowiedziała mi o wszystkiem. Później, dowiedziałyśmy się że ten jegomość już nie żyje.
Nieszczęsne fatum grało teraz w odkryte karty; do mnie należało się cofnąć ani pomyślałem o tem.
Otrzymywałem po parę listów bezimiennych na tydzień. Mieściły się w nich najdziwniejsze oskarżenia, nie tylko hrabiny ale nawet Izy dotyczące. Pokazywałem jej wszystkie te listy, z wyjątkiem tych, których grubijańsko-technicznych wyrażeń pojąć by nie mogła.
— Ten musi pochodzić od pani takiej to, — tamten od panny takiej, — mówiła Iza z największym spokojem. Nie mam do nich żalu, jam szczęśliwa: ale jeżeli ty im wierzysz (mówiła mi zawsze ty, a z jakim pieszczotliwym wdziękiem! jeżeli wierzysz im, nie żeń, się ze mną: jeszcze czas. Ja i tak zostanę u twojej matki. Dobrze mi tutaj. Nie będę wam przeszkadzać, a i utrzymanie moje dużo was kosztować nie będzie.