zrównanym wdziękiem robiącej niekiedy honory pracowni. Tak bezwiednie wyciągałem zyski z ciekawości stanowiącej mą niesławę, i wyzuwałem się ze czci z całą dobrą wiarą.
Czego wszakże nie podejrzewałem jeszcze bardziej, to przyjemności jaką sprawiało Izie takie publikowanie swej osoby. Ona to bowiem żądała bym dla handlu wykonał zmniejszone odbicie Spragnionej, i od tej chwili, doświadczała prawdziwe rozkoszy, widząc się tym sposobem wystawioną, incognito, no podziw publiczności. Skorośmy wychodzili razem, wieczorami, zatrzymywała się naprzeciw magazynów gdzie w wystawach figurowały reprodukcje Spragnionej i Daphnisy, i mówiła mi cichutko, stojąc między przyglądającemi się grupami:
— Ani się domyślają że to ja jestem.
Zdawała się uszczęśliwiona temi tysiącami żądz które budziła, tym zuchwałym hołdem który oddawano bronzom i marmurom wystawiającym ją samą. Było to wprawdzie tylko cudzołóztwo myśli, ale zawsze cudzołóstwo. Jednakże nie odstępowała mię ani na chwilę, a nawet w obecności obcych, zaledwie że miarkowała nieco objawy czułości swej dla mnie. Chełpliwie usiłowała okazać się niewolnicą moją, rzeczą moją; dbała o to niesłychanie by wszyscy widzieli, że szalała za mną i że była niedostępną. W rzeczy samej, trudno wystawić sobie coś powściągliwiej czystego niż Iza w zwykłej odzieży; widząc ją tak przesuwającą się w długich
Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/216
Ta strona została przepisana.