Strona:PL Dumas - Sprawa Clemenceau T1-3.djvu/23

Ta strona została przepisana.

— Dziesięć.
— W której jesteś klasie?
— W klasie tego pana, co tam chodzi.
— I ja także.
— A przecież jesteś starszy odemnie.
— Ale mi trudniej, bom cudzoziemiec. Co ty tam masz w koszyku?
— Ciastka. Chcesz spróbować?
— Sprobójmy tych ciastek.
Otworzyłem koszyk trzymając go na kolanach; Andrzej zanurzył rękę, wydobył ją następnie pełną ciastek, które począł zajadać łapczywie.
— A to dobre, te twoje ciastka; czemuż nie jesz?
— Nie jestem głodny.
— To i cóż?
I ponowiwszy szturm do koszyka, wypróżnił prędko cały mój zapasik.
— Nic więcej nie masz?
— Nic.
— Bywaj zdrów. Wydajesz mi się trochę głupi.
I wykręcając się na piętach, zostawił mię odurzonego takim wstępem, następnie rozpędziwszy się pobiegł do innego dziecka, które stało odwrócone od niego plecami, wpadł na nie bez poprzedniego ostrzeżenia, i w jednej chwili obaj leżeli na piasku; Andrzej tylko nie poniósł najmniejszego szwanku. Co chwila rozpoczynał nowy żart tego